Rozsypały się moje wiersze na przestrzeni lat. Oto niektóre z nich.
… pamiętam swoje dziecięce pacierze za mamę i tatę za siostrę za pewną furmankę i konia za gruszki z drzewa strącane nieporadnie za szmery rozmów w kościele za wszystkie upadki aby nie bolały za pierwsze miłosne umieranie i wstyd za obłok tajemnicy w Jej oczach nie pamiętam tylko swojej twarzy nie pamiętam … obok ciebie obok mnie obok nas ślini się czas bełkoczą i plączą godziny a ja chodzę po martwych liściach jak po fotografiach bliskich i oddalonych zjadam ostatnie kwaśne jabłko wypluwając skórki za siebie za ciebie za nas … jestem tu widzisz ślepcze stoję na tle ściany urojenia i doczekać się nie mogę mrówki chodzą mi po palcach … naga kobieta podaje nagiemu mężczyźnie deszcz światło wrzeszczy w ciemności naga kobieta stoi w płaszczu nóż w plecach mężczyzny świeci księżycowo … upadłeś trzeci raz widziałem a ja wciąż w drodze do swojej duszy … bardzo ładnie wyglądasz spacerując oczami po blaszanym wspomnieniu odwrócone światło spija nektar z naszej rozmowy milczymy rysujesz mokrą dłonią po szybie spacerujesz oczami … kiedy milczę to wcale nie znaczy że nie mam języka kiedy milczę to jedynie wolałbym mówić do ściany … nieopodal mnie rozbiło namiot światło twoich oczu zanurzamy się w nagość nocy rozcinając światło na pół światła zbliżeń i oddaleń zbliżeni i oddaleni zawieszamy czas otuleni deszczem … bezkresy nagości postępująca schizofrenia łupiny opadających modlitw sumienie wiszące na krzyżu przypięte do tablicy ogłoszeń za pustym blatem filiżankę goryczy barmana proszę … pisałem list a może mi się śniło zrywałem jabłka dochodząc do wnętrza nasiona płakałem kradłem westchnienia jaśminu tonąc w bieli piany teraz jestem tu nie odzyskawszy przytomności